czwartek, 23 sierpnia 2012

23712


Może kotlety są wysmażone wystarczająco
zupa dostatecznie ciepła
dziecko przewinięte
prezerwatywa zużyta
podłoga wypastowana

Może czytasz jej Herberta
Poskramiasz jak De Sade
i wyżynasz zjedzoną przez robaki kapustę

Może jesteś szczęśliwy
i nigdy nie żałujesz

poniedziałek, 16 lipca 2012

17712


Jolka bała się starych ludzi. Bardziej bała się starych kobiet, niż mężczyzn, że są wątlejsze, że umrą zaraz po jej wizycie, albo co gorsza – na jej oczach. Brzydziły ją te wylazłe żyły, złuszczona skóra, luźne wargi, przebarwienia, zapach i głuchota.
Jolka, kalając się tymi lękami przez całe swoje życie, umarła zanim zdążyła się zestarzeć. Chciała być pochowana w czerwonej sukience, błyszczących pantoflach i z koralami na szyi, a że taka stylizacja nie pasuje do starej kobiety Jolka, pewnego słonecznego dnia, po prostu postanowiła pozbawić się życia. Rozmyślania nie trwały zbyt długo – pistolet wykluczyła od razu, za bardzo przywiązana była do swojej powierzchowności, pętla na szyi również nie – jakby wyglądały na tym korale ? Najbardziej artystycznie było podciąć sobie żyły. Podcięła wzdłuż, żeby nie robić zbędnych scen. Sceny były i tak, na pogrzebie Jolki. Matka, jeszcze lekko otumaniona, histerycznie płakała, ojciec trzymał fason i poważną minę. W końcu nie codziennie chowie się jedynaczkę. Ludzi przyszło sporo, bo każdy był ciekawy – jakie problemy miała ta młoda dziewczyna, czy można było jej pomóc, co doprowadzi do tragedii, czy można było temu zapobiec, jak teraz poradzą sobie jej bliscy… etc.
A Jolka, mimo tej całej ludzkiej niedomyślności swojego bytu – po prostu nie chciała się zestarzeń. Jolka bała się starych ludzi. 
I starości.

czwartek, 31 maja 2012

31512

Ponoć jest "blask co uda kobiety odsłania", i "wiatr, co nozdrza mężczyzny rozchyla", i "deszcz, co wargi kobiety odmienia".
Dziś księżyc zasłoniły chmury, bezwietrzne gałęzie rozkołysanych drzew zamarły w rzewnym bezruchu, a niebo, mimo, że granatowe, nie uroniło ani jednaj łzy.
Zamknąwszy Grochowiaka otwieram zapiski starego świntucha i czując się jak piękna dwudziestoletnia przypominam sobie, że piękne uczucia są zarezerwowane dla pięknych ludzi. Piękno, w klasycznym filozoficznym ujęciu jest doskonałe, jak marmurowe posągi i sylwetki greckich boginek.
I czy w tym pięknie, zobrazowanym do kresu naiwnej materialności, jest miejsce na te rozżaloną myśl, że spróchniała dusza, ach jakie to patetycznie uwznioślone i kiczowate zarazem, może dać jeszcze jakaś radość ?
Wszyscy kiedyś spróchniejemy.

piątek, 11 maja 2012

11512

Kładziesz jej rękę na lewym pośladku i mówisz, że ma jędrną dupę. Potem łapiesz ją za włosy, przyciągasz - spojrzeniem do spojrzenia, ślinisz, mlaszczesz, jakbyś też chciał połknąć. Masz spocone ręce, spocony oddech i napięte ciało. I wydaje Ci się, że jesteś królem świata.
Rozpinasz mu spodnie zawsze zaczynając od zamka. Wbijasz mu paznokcie w plecy, zdrapujesz fragmenty uniesień, części zwierzęcych sapań i telewizyjnych achów. Masz mokre usta, naprężone stopy i rozżalone oczy. I wydaje Ci się, że tak musi być.

W maju, w tym kraju, pogoda zazwyczaj jest ładna. Słońce świeci, duszno i parno. Mało deszcze, ostatnio, przez ten efekt cieplarniany, amerykańskie lodówki i tanie dezodoranty używane przez grube baby. Gruba bay są wstrętne. Grubi faceci też. Nie wiem skąd w społeczeństwie obrzydzenie do grubych. Chudzi fascynują, grubi - są obleśni. Może to przez ten ustrój. I przez te pogodę, gruby wydzielają jeszcze więcej ciepła.
Więc w maju na pola, łąki i betony wylegają. Obmacują się, wkładają sobie języki w usta, zręcznie i niezręcznie, mruczą jak drapieżne koty, muczą jak głodzone krowy, szczekają jak rozochocone psy. Potem piją. Piją i się pieprzą. I nazywają to miłością, w XXI wieku. 


poniedziałek, 23 kwietnia 2012

niedziela, 18 marca 2012

19312

We wczorajszej gazecie wyczytałam
Łabędzie wiążą się na całe życie
Oglądałam discovery i widziałam
Gazety nie zawsze kłamią

W jutrzejszej napiszą nasze Epitafium
Ostatnią kroplę wina już dawno wysysałam
Niedopałek będzie się tlił
Póki nie zgaśnie

Na dobrze, na niedobre, i na litość boską

czwartek, 8 marca 2012

8312

Mędrzec z ludu powiada, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, w wersji delikatnej, nadającej się do słuchania przez kobiety. Zatem dzisiejszy punkt widzenia jest następujący : to wszystko jest takie żałosne. Ekstaza na materacu z Ikei, wiadomości tekstowe o zabarwieniu erotycznym, czekania, macanie, całowanie o zapachu i smaku chmielu, popkultura, wyższa kultura w odbiorze niższej społeczności, one, oni i ta cała moda na dziki skurwysyński melanżowy kawałek. Te jego starania, liczenia drobnych na zwiędłą róże, zakładanie najlepszych skarpetek z okazji wizyty u jej rodziców i najlepszych bokserek z okazji wizytacji jej pomiętej już pościeli. Te jej godziny przed lustrem, zużyte maszynki do golenia, kremy antycellulitowe, kilogramy pudru w kamieniu, mydlane oczy i przeświadczenie, że to nie jest kulturowo-tradycyjny przymus, a jej indywidualne, osobiste sposoby na pod- lub rozostrzenie jego żądła. Potem są te żałosne jęki, skrzypienie łóżka, nieszczęsne skarpetki na jego stopach i włoski na jej łydkach, które zdążyły jej odrosnąć. Albo jest "cześć" , "siema", "nara", miło albo niemiło było poznać, trochę wina i gorzelnia w pokoju do drugiej stronie korytarza.
Rację miał Erikson z tą spiralą rozwoju człowieka, z tą idealizacją fazy przedporodowej, z tym uwielbieniem matczynego łona. Bo co jest potem ? Splendor, kolokwializmy, wulgaryzmy, sztuczne zainteresowania wyższością rzeszy wykształconej, odstresowanie, ćpanie, głośne stękanie i narzekanie. To ostatnie zwłaszcza u kobiet. I to ich czarnowróżenie, i te ich pesymistyczne wizje, i to ich snucie planów na przyszłość. Dla szanującego się, heteroseksualnego samca, który nieskory byłby założyć na siebie, niezależnie od wpływu i upodobań jego kobiety,  rzeczone bokserki w kolorze różowym - wersja lekko przytłaczająca.  

wtorek, 6 marca 2012

6312

"Na świecie jest czternaście milionów ludzi. Wiem, bo wszyscy jechali dziś ze mną autobusem" - linii 26 Okrężna - Rubinkowo drugie. Pani w czerwonym berecie miała nieco zgorszony wyraz twarzy. To taka wersja pachnąca francuszczyzną - ten beret, bułki wystające z supermarketowej reklamówki, buciczki na sznuróweczki, takie z ładnymi obcasikami, płaszczyk z dwoma rzędami guzików. Pani w czerwonym berecie nie pasowała do tego autobusu. Obok siedział trzeźwy w danej chwili, aczkolwiek - tak mówił wygląd i sposób patrzenia na ludzi - zazwyczaj upojony przeźroczystą rzeczywistością w płynie jegomość,  lat około pięćdziesięciu, włosy rozwichrzone, lśniące od łoju. Jadł bułkę i cholernie nią nakruszył, ale kto by się tym przejmował. W oddali pan z blond grzywką wystającą spod czapki i złotym kółeczkiem w prawym uchu, prawie takim jak mają byczki w kreskówkach w nosie. Spojrzenie jakby złowrogie, ręce silnie zaciśnięte na szmacianej torbie, bez wglądu otoczenia do zawartości. Bałabym się zapytać go o drogę, nawet w samo południe w tłumie ludzi. Dziewczyna w kraciastym płaszczyku z rynku na Bema trochę tęgiej budowy, dość sympatyczna, tłumaczyła chłopakowi z dwudniowym zarostem - chudy, dość wysoki, brudne buty - że warto iść na Zebry na pizzę, bo tam mają dwadzieścia procent zniżki dla studentów. Ona dziś była i się bardzo najadła. Tak, nie wątpię. I zachwalała sos czosnkowy. Tak, nie wątpię, że był smaczny, skoro tak wyraźnie pachniał, po takim czasie. Przy drzwiach odchudzona solarką i papierosem dwudziestka, na oko absolwentka szkoły zawodowej o profilu fryzjerka albo kelnerka. Znamiennie szpileczki z trójkątnym noskiem, do tego krótkie futerko i malowany heban na głowie. A w głowie.. Dość ładnie się uśmiechała, gdyby nie brak zęba trzonowego numer cztery.
Książka była o historii wychowania na ziemiach jakiś w okresie jakimś i trudno było się skupić na jej przeglądaniu, mimo nawet faktu posiadania miejsca siedzącego.
Facet z czapeczce z daszkiem zatytułowanej "smile" mówił do kumpla, że ma pociąg za półtorej godziny i zdąży jeszcze pójść do reala połazić. Kolegi czapeczka była czerwona, ale co na niej, to już nie pamiętam. Dziewczyna obok nich miała widoczne problemy z cerą. Miała jednak jakiś nieodparty urok osobisty, błyszczące oczy i ładnie pachniała. Jej przywdziała zielone rękawiczki i morski płaszcz, nietrafne połączenie, a może w tym dzisiejszym słońcu tylko tak to niekorzystnie wyglądało.
Przejechanie z Okrężnej na Rubinkowo drugie, wedle rozkładu jazdy autobusów miejskich, zajmuje dwadzieścia kilka minut. Moja wycieczka trwała minut szesnaście.

Podróże kształcą, jednak ludowe porzekadła mają w sobie tyle prawdy.

poniedziałek, 5 marca 2012

2.5312

Tak ładnie dziś wyglądasz, tak słodko dziś pachniesz, tak szybko dziś oddychasz - powiedział jej do ucha wsuwając rękę pod bluzkę - Szkoda, że musisz już iść.
Nie musiała i nie chciała, ale i tak poszła, bo wychowana ją w tradycji europejskiej, tej wiejskiej, chrześcijańskiej. Było już ciemno, gwiazdy chyliły się ku upadkowi, a księżyc wyglądał, jakby zaraz miał spaść z nieba. Faktycznie - trochę szybciej niż zwykle, trochę bardziej nerwowo i niepewnie. Krótka sukienka - od niego, oko dość barwnie upierzone - dla niego, pokaźne kolczyki za pokaźną sumę - od niego, wysokie szpilki dające efekt szpilek wbijających się zgrabne stopy - dla niego, a poza tym ten dźwięk jej kroków, trochę szumu miasta i już nic ponadto. No, może jeszcze odrobina wstydu.
Można stwierdzić, że nie umieli rozmawiać. Jej się kiedyś wydawało inaczej, jemu nawet chyba się złudnie nie wydawało. Mówili, bo mówili, takie są normy kulturowe. Często o pogodzie, parę słów o tym, co robili danego dnia, coś o łbie baranim, dobrym wychowaniu, kilka zdań - jak byłem mały - i już chyba nic więcej. Wszystko to głębokie jak sadzawka w ogrodzie i mądre jak habilitacja ze stosunków politycznych we współczesnej Polsce. Umieli za to patrzeć - na siebie, przed siebie, o dziwo również ponad siebie. On jej kiedyś powiedział, ze wyobraża sobie bez niej życie, ale teraz to mógłby od niej odejść, bo jest wierny dla zasady. Ona powiedziała, że nie ma problemu i że może mieć sobie na boku kogo chce, tylko, żeby ona dowiadywała się od tym od niego, a nie ze źródeł postronnych. Zresztą - widzieli wszystko. Te umiejętności opanowali wyśmienicie. Każdą frustracje, akceptacje, bunt i ekstazę załatwiali spojrzeniem. 
Aż pewnego dnia, na pewno to był ładny słoneczny dzień, u bram ich miasta stanął francuski amant szukający namiętnej kochanki. Jakiś czas potem to samo miasto przywitała śnieżno-włosa piękność słowiańska.  Historia jest krótka - on poznał te piękność, ona tego Francuza. Było to, na pewno, w jakimś przypadkowym, ale romantycznym miejscu, na pewno grały wtedy trąby anielskie, motyle latały w brzuchach, wino falowało w kieliszkach, żołądkach, a półmartwe ślimaki pełzały jeszcze po talerzach. A potem było szczęśliwe zakończenia.
Ale tylko na niego ona patrzyła w ten sposób, jak on patrzył na nią. I tylko na nią on patrzył w taki sposób, jak ona na niego. 

5312

Po co ludzie zakładają bloga ? Żeby się podzielić intymnością, zwrócić na siebie uwagę, emocjonalnie rozebrać, wezbrać, wybuchnąć i pokazać ? A może żeby zabłysnąć, tak po prostu, bez celu ? Nie wiem. Chyba dziś nie umiem o tym napisać.





On był podpity, ona podkochana, albo na odwrót - przecież to wszystko jedno. Butelki były dwie, kieliszki były dwa i ich było dwoje, kilka ulic stąd. A potem wszystko było już źle, albo wszystko było już dobrze. Nie wiem tego, zbyt mnie zajęła podglądanie sąsiadów, żeby dalej o nich myśleć.
Najpierw budzisz się z myślą, że nadszedł ten czas, że to pora na zmiany, kategoryczne i śmiałe. Potem zaczynasz wątpić w swoją myśl, która staje się mozolna i ociężała, jak słonica po obiedzie i dajesz spokój. Brak Ci pewności, że Twoja duma nie zostanie nadszarpnięta. I ciągle wydaje Ci się, że masz jakiś niedobór witamin, że to wszystko przez te studia, te naukę, te korki, ten stres.... A gówno prawda, wszystko przez Ciebie.
Ludzie mają talenty - wiele, różne, często. Jedni potrafią pięknie malować; inni żyją z kopania, powiedzmy, że w piłkę; jeszcze inni potrafią kombinować i to jest, w dzisiejszych czasach talent najznamienitszy. A Ty, oczywiście, zawsze Ty, zawsze wszystko, co najgorsze to na Ciebie, Ty masz talent do obcinania sobie skrzydeł, łamania kości ogonowej, ezoterycznych zawałów serca, użalania się nad sobą i nieosiągania tejże wyśnionej, jedynej, pięknej, och. 

To takie... wzruszające ?