poniedziałek, 16 lipca 2012

17712


Jolka bała się starych ludzi. Bardziej bała się starych kobiet, niż mężczyzn, że są wątlejsze, że umrą zaraz po jej wizycie, albo co gorsza – na jej oczach. Brzydziły ją te wylazłe żyły, złuszczona skóra, luźne wargi, przebarwienia, zapach i głuchota.
Jolka, kalając się tymi lękami przez całe swoje życie, umarła zanim zdążyła się zestarzeć. Chciała być pochowana w czerwonej sukience, błyszczących pantoflach i z koralami na szyi, a że taka stylizacja nie pasuje do starej kobiety Jolka, pewnego słonecznego dnia, po prostu postanowiła pozbawić się życia. Rozmyślania nie trwały zbyt długo – pistolet wykluczyła od razu, za bardzo przywiązana była do swojej powierzchowności, pętla na szyi również nie – jakby wyglądały na tym korale ? Najbardziej artystycznie było podciąć sobie żyły. Podcięła wzdłuż, żeby nie robić zbędnych scen. Sceny były i tak, na pogrzebie Jolki. Matka, jeszcze lekko otumaniona, histerycznie płakała, ojciec trzymał fason i poważną minę. W końcu nie codziennie chowie się jedynaczkę. Ludzi przyszło sporo, bo każdy był ciekawy – jakie problemy miała ta młoda dziewczyna, czy można było jej pomóc, co doprowadzi do tragedii, czy można było temu zapobiec, jak teraz poradzą sobie jej bliscy… etc.
A Jolka, mimo tej całej ludzkiej niedomyślności swojego bytu – po prostu nie chciała się zestarzeń. Jolka bała się starych ludzi. 
I starości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz