Podobno Rafał pisał wiersze na kobiecych plecach. Wiem, bo powiedziałeś
mi to kiedyś pisząc coś na moich. Obiecałeś, że też się doczekam, ale z
obietnicami bywa różnie, szczególnie na przełomie szczęścia i
nieszczęścia.
Dawniej chciałam nie czuć nic, wypróżnić całość do cna,
aby nie móc nawet w najdrobniejszym szczególe dojść racji i źródła
swoich upokorzeń. Dzisiaj chciałabym czuć cokolwiek poza tym niczym,
które, jak żmiję, wyhodowałam na własnej piersi. Infantylnie i do cna.
Dzień po dniu. Dzień po dniu karmiąc je pożywką dla robaków i legalną
trucizną dla ludzi. Teraz wszystkie jest legalne i piękne. Pod szyldem
postmodernizmu opiewa świat wieść o końcu zniewolenia i walce w imię
dobra człowieka. Jakiego człowieka, pytam? Bo ludzi coraz mniej wśród
ludzi. U Mickiewicza czucie i wiara przerosły mędrca szkiełko i oko, a u
mnie zupełnie odwrotnie, bo zostało ciche przewracanie stron w nadziei,
że da się jeszcze poskładać coś z niczego i wskrzesić zapomnienie,
które powinno było spać obok. Po cichu i beznamiętnie, od początku do końca zatopione w tym miarowym oddechu, którego nigdy nie powinno być. To takie żałosne robić stale coś wbrew sobie. W ogóle Ci nie zazdroszczę, a sobie - jeszcze mniej.
Pewna komoda, czyli (...)
Którego nie było.
i po co u mnie uczucia, skoro u Ciebie ich bezmiar? :)
OdpowiedzUsuńCudzych chciałam, cudzych.
OdpowiedzUsuńCudze też czasem są wstrętne. Nawet, jeśli zaczynają się od "Kocham" lub innego "tadam!". Nie lubię uczuć, czym jestem starsza tym bardziej mną huśtają, ale gdy tylko ich bardzo potrzebuję wyparowywują i staję się egoistyczną maszyną.
OdpowiedzUsuń