Na myśl przyszło mi dzisiaj, że pogrzeby są piękne. Ich istota polega bowiem na intensyfikacji poczucia żalu i smutku, unikanego i niechcianego na co dzień. Obrazek na którym zrozpaczony człowiek roni łzy nad trumną drugiego człowieka jest zatem piękny, dla mnie; od tego jak zdefiniujemy opisywane pojęcie zależy nasz ogląd rzeczywistości, również w tym aspekcie.
Jak kochać, to rwać włosy z głowy. Jak cierpieć, to na granicy wytrzymałości zmysłowej, jak tęsknić to psychodelicznie, jak się cieszyć, to do palpitacji serca. XXI-wieczne wypalenie uczuć, rozbieranie z założenia mocnych emocji do ich szkieletu, nazywanie emocji substytucyjnych terminami przynależącymi do tych właściwych sprawiło, że niewiele wiemy o tym, jak czuć. Ja niewiele wiem. Wszystko jest mdłe. Rozmydlone obrazki miłostek, które powinny wyglądać tak, jak widzą je wszyscy postronni. Nie ma ciemności, nie ma oślepiającego światła. Wszystko uporządkowane, z przypisanym indeksem i przeświadczeniem, że tak należy na drodze wieloletniego rozwoju cywilizacyjnego.
Rozmydla mi się poezja współczesna, patrzę i nie widzę. Oczyma duszy mojej nawet nie widzę. Tylko litery, zgłoski i głoski, trochę interpunkcji i błędów edytorskich. Jakaś okładka, na niej jakiś tytuł i jakieś nazwisko. Literatura. Rozmydla mi się sztuka - akcja reanimacja, światłe idee performensu. Ostatnio byłam na wystawie - na ścianie zawieszone zostały pozostałości po wykonywanej w pracowni artystycznej (to też światłe) depilacji ochotników z ochoczo nastrajającymi podpisami w stylu "łydka Anki", "brzuch Maćka", "cipka Zosi" etc. W opisie wystawy widniało kilka słów na temat tego, że odbiorca jej jednocześnie twórcą sztuki, że to taki nowoczesny, antropologiczny punkt widzenia. Zamiast granicznych odczuć, których tak rozpaczliwie pożądam, poczułam niesmak.I nie chodzi o tę konkretną scenę tylko przeświadczenie, że niewiele mnie już czeka skrajności w tym średniawym świecie.
Skrajności owszem, mam. Jak się zagłębiam w popkulturę, jak jadę na wieś i słucham nowoczesnej, na poły łacińskiej gwarowości, jak idę do najpopularniejszego klubu w mieście (przepraszam za to, ale zawsze nieźle wstawiona). Tylko nie o to mi chodzi, nie o ten rodzaj odczuwania.
Bo jak mogę czuć, kiedy wszystko wokół się dystansuje.
A może źle patrzę?
Zanim się poczuje, trzeba czasem cholernie się naszukać. I odizolować od popkultury, o którą zahaczyłaś. I trzeba mieć czas. Tak myślę. Przynajmniej w moim przypadku się sprawdza.
OdpowiedzUsuńP.S. Szkoda, że tak rzadko mam okazję cię czytać.