Obcałował ją
całą, jak okrywa się kocem pożarniczym płonącego z pożądania człowieka. Od poduszeczek
mokrych palców, przez naprężone przedramiona, do karku, napiętego i silnie
tętniącego zebranym w środku rozognionym powietrzem, do przystanku na ustach,
ciepłych i bezpiecznych. Bijące w ciele serce, muskane dotykiem jego
kształtnych warg, zatracało rytm. I kiedy, swoim ciepłym miarowym oddechem,
przesuwał się po jej plecach, myślała, że nigdy w życiu nie spotka ją nic
przyjemniejszego – żadne bezkresne zatracenie świadomości, cielesne uniesienie,
spełnienie i wybuch erotycznego wulkanu.
Najładniejsze
kwiaty rozkwitają na wiosnę, ponoć. Była pełnia lata, a ona czuła, że całe
piękno zamyka się z drzwiami dusznego pokoju, uszczelnia zasłonami
przepuszczającymi ciepłe pomarańczowe światło, które nie jest jej już potrzebne
– ani do życia, ani do marzeń. Tkwiące gdzieś wewnątrz pragnienia nagle
przestały mieć swoją rację bytu, wymieniła je na zatracające się nieme słowa
rozkoszy i pożądania. I nie było wtedy w jej zasięgu nic poza nim –
bezpiecznym, ciepłym i oddychającym w rytm jej przyspieszonego pulsu. Poza nim,
który należał do niej.
Jesienią kwiaty
więdną, w wazonach, doniczkach, nawet w szklarniach. Ciepło i światło, które są
im potrzebne do życie jest sztuczne, przez co im kolory nie są tak wyraziste, a
zapachy tak ponętne. Pomarańczowe światło zmieniało swoją tonację. Odbijało się
od śniegu i stało się przeraźliwie zimne. Mroźne powietrze wpadało przez
uchylone okno. Była ubrana. W rozciągnięty sweter i koronkową bieliznę. Paliła
papieros i piła czarną kawę. Kawę bez cukru, w ramach masochizmu.
A on był teraz
za zamkniętymi drzwiami jej dusznego pokoju, przy zamkniętym oknie, żeby nie
utracić ani oddechu z tej porywającej rozgrywki ciał. Teraz był cudzym
bezpieczeństwem, cudzymi ustami i cudzą czułością. I widziała jego błyszczące
oczy, jak wpatrują się w tamtą, rozochoconą i radosną. Słyszała ich lubieżne
szepty i widziała majaczące przed jej oczami łabędzie.
W ustach poczuła
fusy.
To, co przed chwilą przeczytałam, nie wiem czy zgodnie z przeznaczeniem, zbiło mnie bardzo. Właściwie to siedzę na podłodze z laptopem na kolanach i zastanawiam się, co napisać i czy napisać cokolwiek, tak bardzo mam teraz bałagan w głowie i chyba w sercu.
OdpowiedzUsuń