środa, 26 czerwca 2013

27613/ doc.



Obcałował ją całą, jak okrywa się kocem pożarniczym płonącego z pożądania człowieka. Od poduszeczek mokrych palców, przez naprężone przedramiona, do karku, napiętego i silnie tętniącego zebranym w środku rozognionym powietrzem, do przystanku na ustach, ciepłych i bezpiecznych. Bijące w ciele serce, muskane dotykiem jego kształtnych warg, zatracało rytm. I kiedy, swoim ciepłym miarowym oddechem, przesuwał się po jej plecach, myślała, że nigdy w życiu nie spotka ją nic przyjemniejszego – żadne bezkresne zatracenie świadomości, cielesne uniesienie, spełnienie i wybuch erotycznego wulkanu.
Najładniejsze kwiaty rozkwitają na wiosnę, ponoć. Była pełnia lata, a ona czuła, że całe piękno zamyka się z drzwiami dusznego pokoju, uszczelnia zasłonami przepuszczającymi ciepłe pomarańczowe światło, które nie jest jej już potrzebne – ani do życia, ani do marzeń. Tkwiące gdzieś wewnątrz pragnienia nagle przestały mieć swoją rację bytu, wymieniła je na zatracające się nieme słowa rozkoszy i pożądania. I nie było wtedy w jej zasięgu nic poza nim – bezpiecznym, ciepłym i oddychającym w rytm jej przyspieszonego pulsu. Poza nim, który należał do niej.
Jesienią kwiaty więdną, w wazonach, doniczkach, nawet w szklarniach. Ciepło i światło, które są im potrzebne do życie jest sztuczne, przez co im kolory nie są tak wyraziste, a zapachy tak ponętne. Pomarańczowe światło zmieniało swoją tonację. Odbijało się od śniegu i stało się przeraźliwie zimne. Mroźne powietrze wpadało przez uchylone okno. Była ubrana. W rozciągnięty sweter i koronkową bieliznę. Paliła papieros i piła czarną kawę. Kawę bez cukru, w ramach masochizmu.
A on był teraz za zamkniętymi drzwiami jej dusznego pokoju, przy zamkniętym oknie, żeby nie utracić ani oddechu z tej porywającej rozgrywki ciał. Teraz był cudzym bezpieczeństwem, cudzymi ustami i cudzą czułością. I widziała jego błyszczące oczy, jak wpatrują się w tamtą, rozochoconą i radosną. Słyszała ich lubieżne szepty i widziała majaczące przed jej oczami łabędzie.
W ustach poczuła fusy.